wtorek, 11 lutego 2020

Technika - Czym to się klei? Subiektywny przewodnik po świecie klejów.


Często pytacie mnie o to, jakich klejów używam do klejenia moich modeli. Postanowiłem stworzyć na ten temat artykuł, ponieważ znajomość rożnych klejów i ich właściwości jest dość istotna dla modelarza kartonowego. Nie jest to podręcznik wskazujący jedyną słuszną drogę, a raczej propozycja zastosowania niżej wymienionych specyfików. To jakby spojrzenie na mój warsztat od kuchni. Opiszę jakich klejów używam, dlaczego tych, a nie innych, jak ich używam i gdzie mogą znaleźć swoje zastosowanie. Spostrzeżenia, którymi się tutaj dzielę, są subiektywne i zostały zebrane na podstawie własnych doświadczeń. Gama dostępnych na rynku klejów jest bardzo szeroka i nie będę się tutaj rozpisywał na temat każdego rodzaju, skupię się tylko na czterech, których najczęściej używam. Nazywam je "czterema podstawowymi", bo bez nich nie wyobrażam sobie pracy nad modelem kartonowym. Są to: klej introligatorski, butapren, BCG i klej cyjanoakrylowy. Nie znaczy to, że inne się nie nadają. Tak jak wspomniałem, jest to subiektywne spojrzenie na zagadnienie klejów. Celowo pomijam tutaj kleje polimerowe, ponieważ odszedłem od ich stosowania. Dawno temu w moje ręce wpadła książka pt. "ABC klejów i klejenia" (Biblioteka Młodego technika - ABC klejów i klejeniaA. i S. Sękowscy, Instytut Wydawniczy „Nasza Księgarnia", Warszawa 1986, str. 7), w której można przeczytać, że nie ma kleju uniwersalnego (książka jest dostępna w całości w wersji elektronicznej jako PDF tutaj: https://docer.pl/doc/xexc0n0). Z tym twierdzeniem zgadzam się w stu procentach - nie ma jednego kleju do wszystkiego. W zależności od charakterystyki klejonych elementów, niektóre kleje będą nadawały się idealnie, inne "jakoś sobie poradzą", natomiast inne po prostu nie sprostają zadaniu, a nawet wyrządzą szkody. Jako że nie zajmuję się reklamą, nie będę wymieniał marek klejów, których używam.





1. Butapren - śmierdziel, ale niezastąpiony

W mojej ocenie butapren jest niezbędnym klejem w modelarstwie kartonowym. Ma szeroki wachlarz zastosowań, a co najistotniejsze - w kilku sytuacjach jest według mnie niezastąpiony. Jego pierwotnym przeznaczeniem jest zastosowanie w przemyśle obuwniczym, bowiem świetnie nadaje się do łączenia ze sobą gumy czy skóry, a stworzona przez niego spoina jest elastyczna i wodoodporna. Głównymi składnikami tego kleju są syntetyczny kauczuk i rozpuszczalnik. Jako że jest to klej, który nie zawiera wody jego zastosowanie nie niesie za sobą niebezpieczeństwa zdeformowania kartonowych elementów. Dlatego właśnie perfekcyjnie nadaje się, a nawet jest niezastąpiony do podklejania wręg na tekturę, wklejania podposzycia, oklejania ramkami osłony kabiny z tworzywa czy sklejania dużych elementów poszycia (np. skrzydeł).


Zdjęcie powyżej: szkielet skrzydła modelu Bf-110 G-4 z nałożonym butaprenem, poniżej szkielet oklejony poszyciem. Widać taśmę maskującą przytrzymującą płat poszycia we właściwym ustawieniu:



Osłona reflektora światła lądowania w modelu Bf-110 G-4 wklejona na butapren. W przypadku takich elementów należy uważać na zabrudzenia:



Butapren jest w mojej ocenie niezastąpiony przy klejeniu ramek osłony kabiny samolotu. Świetnie łączy ze sobą tworzywo z papierem. Jedynym mankamentem jest to, że pozostawia zabrudzenia. Należy bardzo uważać podczas aplikowania kleju, nie można nakładać go za dużo, bo po dociśnięciu ramek do osłony wypłynie on spod kartonu i pozostawi brzydkie ślady. Klejąc osłony kabin często wspomagam się też innymi klejami - introligatorskim i cyjanoarkylowym, jednak te dwa służą mi jedynie pomocniczo, używam ich punktowo w miejscach gdzie butapren nie złapał. Poniżej przykładowa osłona kabiny sklejona wyżej opisaną metodą:






W zależności od zastosowanej metody nakładania kleju, możemy uzyskać różny czas wiązania. Jeżeli posmarujemy butaprenem obie łączone powierzchnie i pozwolimy odparować rozpuszczalnikowi, klejone elementy skleją się w momencie kontaktu ze sobą nasmarowanych miejsc. W ten sposób najlepiej postępować w przypadku naklejania wręg na tekturę.

Jeżeli potrzebujemy jednak więcej czasu na dopasowanie elementu na szkielecie - np. poszycie skrzydła lub duży płat poszycia - smarujemy tylko jeden z elementów. Dzięki temu klej nie zaschnie w momencie kontaktu ze sobą klejonych części i mamy jeszcze chwilę na dokonanie korekty.

Klejenie butaprenem niesie za sobą również niebezpieczeństwa - dla modelarza oraz dla modelu. Należy pamiętać o tym, że jest to klej rozpuszczalnikowy i jego opary są bardzo szkodliwe dla zdrowia. Zapach skądinąd przyjemny, ale trzeba być świadomym szkodliwych właściwości tego specyfiku. Pod żadnym pozorem nie należy wdychać oparów, gdyż prowadzi to do obumierania komórek mózgowych. Podstawowe zasady względnie bezpiecznego korzystania z tego kleju to wietrzenie na bieżąco pomieszczenia, w którym kleimy oraz nie pozostawianie otwartej puszki kleju na biurku. Staram się zawsze ograniczać wdychanie toksycznych oparów do minimum.

Klejony model może również ucierpieć na skutek zastosowania butaprenu. Jego wiązanie jest bardzo silne, dlatego wszelkie korekty typu odklejanie poszycia po zaschnięciu kleju kończą się właściwie zawsze katastrofą. Znane są wszystkim przypadki, że po upływie czasu klej "wychodzi" na zewnątrz elementów lub pojawiają się żółte plamy. W moim przypadku jest to rzadkie zjawisko, być może dlatego, że odpowiednio zabezpieczam modele (przed klejeniem impregnuję caponem, po sklejeniu lakierowanie, poza tym staram się odpowiednio przechowywać modele).

Butapren często pozostawia po sobie zabrudzenia, np. na poszyciu, na krawędziach klejonych elementów, na krawędziach ramek oszklenia. Istnieje pewien prosty patent na ich usunięcie, którym się z Wami podzielę. Aby usunąć zabrudzenie trzeba nałożyć trochę butaprenu na wykałaczkę, patyczek higieniczny lub stary pędzelek. Pozwalamy klejowi zaschnąć. Następnie delikatnie dotykam zabrudzonego klejem miejsca poruszając narzędziem lewo, prawo, góra, dół, wykonując koliste ruchy. Klej zaschnięty na wykałaczce powinien złapać niechciany klej na powierzchni modelu i go wyciągnąć. Metota ta działa tylko na świeżo - w większości przypadków spoina butaprenu uzyskuje pełną twardość po 24 godzinach, po tym czasie, zabrudzenia w ten sposób już nie usuniemy. Na filmiku zamieszczonym poniżej można zobaczyć jak działa wyżej opisana metoda. Wylałem na kawałek kartonu butapren, zamoczyłem w nim wykałaczkę i po kilku godzinach nagrałem wideo.



Innym sposobem czyszczenia zabrudzeń jest rozpuszczalnik - osobiście nie stosuję rozpuszczalnika na modelach, boję się o to, że może uszkodzić powierzchnię modelu. Stosuję go właściwie tylko do czyszczenia narzędzi. Uwaga, na śmierdzące opary. Podobnie jak w przypadku kleju, rozpuszczalnik generuje ich znaczną ilość. Nie to co kleje na bazie wody, przejdźmy zatem do czegoś mniej śmierdzącego...


2. Klej introligatorski - wielozadaniowiec, ale nie do wszystkiego

Klej introligatorski przejął na moim warsztacie zadania wikolu. Ma wiele podobnych właściwości, ale jest przyjaźniejszy w użyciu i po prostu lepszy. Podobnie jak wikol, jest to gęsty biały klej, którym z powodzeniem można kleić takie materiały jak papier, drewno, tkaniny czy korek. Spoina po zaschnięciu jest przeźroczysta, mocna i twarda. Czas wiązania określiłbym  jako średni. Nie łapie od razu, ale pozostawia chwilę na odpowiednie umiejscowienie elementu. Jako, że jest to klej na bazie wody, można go nią zmywać i rozcieńczać. Co ważne, nie jest toksyczny jak butapren czy klej cyjanoakrylowy. Jest to obok BCG najczęściej używany przeze mnie klej. Tak jak napisałem w tytule - jest to klej wielozadaniowy, ale nie do wszystkiego. Poza wielką ilością zalet, ma swoje wady jak choćby to, że potrafi brudzić i zostawiać nieestetyczne ślady. O innych wspomnę w dalszej części tekstu.

Przejdźmy zatem do tego, gdzie na moim warsztacie znalazł zastosowanie klej introligatorski. Na początek klejenie elementów szkieletów. Co prawda klej ten nie nadaje się do podklejania wręg na tekturę, ale wycięte elementy szkieletów klei się nim doskonale. Spoina jest twarda, co zapewnia w zasadzie wystarczającą sztywność szkieletu (tam gdzie potrzeba wzmacniam cyjanoakrylem, o tym niżej). Jako, że klej ten nie łączy kontaktowo, po nasmarowaniu i przyłożeniu elementów do siebie jest jeszcze czas na poprawki.



Klej introligatorski stosuję z powodzeniem do klejenia wszelkiego rodzaju detali np. tych znajdujących się w kabinie pilotów. Sprawdza się świetnie mi.n. przy "pudełeczkach". Poza tym używam go do klejenia "zwijek"- elementów które trzeba ciasno zwinąć. Jak już przy nich jestem, to wspomnę i o podwoziu, którego większość elementów też kleję introligatorskim. Co prawda we wnętrzu "zwijki" często znajduje się druciane usztywnienie, ale sam rulon sklejony tym klejem jest dzięki jego twardej spoinie dodatkowo wzmocniony. W tej wyliczance muszę wspomnieć też
o elementach typu "złożyć na pół i skleić przed wycięciem", tutaj  też stosuję klej introligatorski. Klejem introligatorskim często kleję także kolektory wydechowe i cylindry silników.



Zdjęcie powyżej i poniżej: wyposażenie kabiny Ki-43 II Hayabusa, w zdecydowanej większości klejone klejem introligatorskim.



I jeszcze kabinka od Spitfire'a:


Jedną z genialnych właściwości tego kleju jest to, że po zaschnięciu staje się przeźroczysty i twardy. Do pewnego stopnia można zapanować nad kształtem zaschniętego kleju, np. można formować z niego kulki. To otwiera wiele możliwości. Klej ten wspaniale nadaje się do tworzenia imitacji wszelkiego rodzaju lampek i żarówek. Przedstawione na poniższych zdjęciach lampki pozycyjne wykonałem, nakładając wykałaczką kroplę kleju na krawędzie kartonowych elementów, końcówką wykałaczki uformowałem kształt i na czas schnięcia obróciłem segment lampami do dołu. W ten sposób przy pomocy grawitacji krople nie spłaszczyły się zasychając. Wyschnięte lampki można malować, ale można pójść o krok dalej i zabarwić kroplę kleju jeszcze przed nałożeniem na elementy. Z lekko zaschniętej już kropli kleju można uformować kulkę, którą po całkowitym wyschnięciu można wykorzystać jako żarówkę.





W ten sam sposób jak lampki pozycyjne można wykonywać różnego rodzaju dźwignie czy uchwyty. Dość dokładnie opisałem tę metodę w artykule na temat wyposażenia kabiny.





Kolejną propozycją zastosowania kleju introligatorskiego jest wykonanie przy jego pomocy przeszklenia tablicy przyrządów. Po wycięciu w niej otworów i ewentualnym wstawieniu drucianych ramek, otwory można wypełnić kroplami kleju, następnie obrócić tablicę "twarzą do dołu" tak, aby krople utworzyły zasychając meniski wypukłe. Oczywiście powierzchnia  tablicy musi znajdować się w powietrzu, żeby tak się stało.







Pozostając jeszcze przy przeźroczystości spoiny należy wspomnieć o tym, że tego typu klejem można wypełniać również drobne szczeliny. Mam na myśli bardzo wąskie szczeliny, szpary szerokości powyżej milimetra raczej nie uda się tym klejem zasklepić.

Czytając powyższe można odnieść wrażenie, że jest to klej niemal do wszystkiego. Dlatego teraz, zgodnie z twierdzeniem, że klej uniwersalny nie istnieje, przedstawię, do czego się klej introligatorski nie nadaje. Nie nadaje się do podklejania wręg na karton i klejenia dużych powierzchniowo elementów. Czyli odwrotnie niż butapren. Zawarta w nim woda spowoduje zniekształcenie, pofalowanie klejonych powierzchni. Posłużę się tu prostym przykładem, naklejone klejem wodnym na tekturę 1 mm wręgi stracą podczas naklejania swój kształt, co w dalszej części budowy modelu może spowodować znaczne problemy z dopasowaniem poszycia do szkieletu. Innym przykładem jest poszycie skrzydeł, na którym po zastosowaniu kleju wodnego z pewnością odcisną się wręgi (to może mieć też swoje plusy jeżeli chcemy odcisnąć żeberka na płóciennym poszyciu).

Na jednym z opakowań kleju introligatorskiego wyczytałem, że nadaje się do klejenia papieru z tworzywem PCV. Wypróbowałem to przy klejeniu ramek oszklenia kabiny pilotów. Klej z powodzeniem łączy klejone powierzchnie, ale wytrzymałość spoiny budzi moje zastrzeżenia. W przeciwieństwie do ramek klejonych butaprenem, te klejone na klej introligatorski można bardzo łatwo oddzielić od tworzywa. W celu wzmocnienia spoiny można delikatnie zeszlifować bądź ponacinać powierzchnię folii w miejscu klejenia. Chropowata i nieregularna powierzchnia zawsze skleja się lepiej niż gładka. Na tę chwilę klejenie ramek osłony kabiny przy pomocy tego kleju budzi moje wątpliwości. Nie wykluczam go, ale nadal jestem zdania, że w tej kwestii butapren jest królem.

Klej introligatorski nie sprawdza się przy klejeniu ze sobą elementów metalowych. Wszelkiego rodzaju druty i blaszki nie współpracują z nim, ani żadnym wikolowatym klejem. Tutaj polecam cyjanoakryl.

Klej introligatorski nie sprawdza się również najlepiej przy łączeniu segmentów kadłuba. W prawdzie spoina jest twarda i przeźroczysta, co może powodować złudzenie, że nadaje się do tego celu, ale czyha tu na nas pewna pułapka. Klej ten, o czym jeszcze nie wspomniałem, ma tendencję do kurczenia się podczas zastygania. Można powiedzieć, że wysychając "ściąga" elementy do środka. Ta właściwość może spowodować wystąpienie tzw. "krowich żeber" na łączeniach pasków poszycia. Spotkałem się już z sytuacją, że po sklejeniu ze sobą elementów wszystko wyglądało w porządku, ale po upływie kilkunastu godzin łączenie wcale nie wyglądało idealnie. Dlatego zaniechałem stosowania go do sklejania pasków poszycia, jest od tego inny ekspert - BCG.

3. BCG - wredny, ale jednak najlepszy kumpel

Z nim tak już jest. Wiemy, że potrafi czynić cuda, ale ciężko nad nim zapanować. Czasem robi, co chce. Jest trochę wredny. Kiedy chcesz, żeby skleił coś na szybko, jemu się akurat nie chce. I na odwrót. Chcesz zostawić sobie więcej czasu na dopasowanie - złapie od razu. Zdecydowanie jest to klej dla cierpliwych, działa trochę w zwolnionym tempie. Niewiedza w obcowaniu z tym specyfikiem może doprowadzić i zapewne doprowadzi do katastrofy. Podstępnie wykorzystuje popełnione przez modelarza błędy przeciwko niemu. Przynajmniej jeden model poleciał u mnie do kosza przez nieumiejętne zastosowanie BCG.

Zacznijmy od przedstawienia delikwenta. BCG czyli Brand Clear Glue to bezbarwny klej na bazie wody, gęsty, przeźroczysty glut. Jako, że nie zawiera żadnych rozpuszczalników ani innych "ciężkich" chemikaliów po otwarciu tubki nie czujemy prawie nic. Jest to klej przeznaczony do klejenia papieru, dostępny w sklepach papierniczych, supermarketach, też w kioskach. Jest bardzo tani i wydajny. Kolor nakrętki na tubie nie ma żadnego znaczenia. Piszę o tym bo słyszałem kiedyś teorię, że te z czerwoną sklejają szybciej, a te z zieloną schną wolniej. Tego typu historie można włożyć między bajki. Jak napisałem, jest to klej dla cierpliwych, bo czas wiązania ma najdłuższy ze wszystkich tu przedstawionych. Choć są metody, żeby go przyspieszyć, o czym napisałem niżej. 

Jak kleić BCG dowiedziałem się od kolegów po fachu, podpytując i czytając fora modelarskie. W dużej mierze jednak  nauczyłem się go na własnych błędach. Nie twierdzę, że opanowałem go do perfekcji, raczej ciągle się go uczę. Dzięki swoim właściwościom BCG potrafi scalać klejone powierzchnie tak ładnie, że czasami miejsce łączenia jest prawie niewidoczne. Rozmiękcza on klejony karton i wnika głęboko w jego strukturę. Po wyschnięciu spoina jest mocna i przeźroczysta, a karton nabiera sztywności. Jednakże ponowne pokrycie elementów klejem rozmiękcza go znowu, a nawet rozkleja to, co wcześniej zostało sklejone. Przy pomocy BCG można uzyskać bardzo ładne łączenia pasków poszycia, które będą niemal niewidoczne. Żeby to się udało, należy jednak ściśle przestrzegać kilku zasad. Po pierwsze, wycięte i przygotowane do sklejenia elementy (po retuszu, po oszlifowaniu) oraz paski łączące smarujemy klejem BCG (robię to pędzelkiem) i zostawiamy do całkowitego wyschnięcia. Części muszą "napić się" kleju, musi on w nie wsiąknąć i zaschnąć. Elementy z nałożonym mokrym BCG zmieniają swój kształt i rozmiar, tu czyha na nas pierwsza pułapka - próba sklejenia elementów w tym momencie skończy się raczej porażką, doświadczyłem tego. Linie podziału blach na kadłubie się nie zejdą, rozjadą się, najprawdopodobniej powstaną tzw. "krowie żebra". Przechodzimy do drugiej istotnej kwestii czyli sklejenia ze sobą elementów. Po wyschnięciu pierwszej warstwy karton został niejako zaimpregnowany BCG, teraz jeden z elementów poszycia należy "uzbroić" w pasek łączący. Smarujemy klejem tylko jeden z nich, bez znaczenia, który i łączymy ze sobą. Klej powinien złapać prawie od razu. Co ważne, elementy muszą być przed sklejeniem już uformowane, w przeciwnym razie, w przypadku formowania paska poszycia razem z wklejonym paskiem łączącym może dojść do zjawiska odciśnięcia się paska łączącego na zewnętrznej powierzchni poszycia. Czekamy aż spoina wyschnie, kiedy już tak się stanie doklejamy drugi pasek poszycia, znowu smarując tylko jeden element. Jeżeli posmarujemy oba, spoina będzie schła dużo dłużej, być może wcale się nie uda skleić ze sobą pasków. Kolejna próba to oczywiście narażenie elementu na "zmęczenie" od wielokrotnego formowania.  Złączone ze sobą sekcje kadłuba (po wyschnięciu), zwłaszcza w miejscach łączeń segmentów smaruję jeszcze raz klejem i pozwalam mu wsiąknąć i wyschnąć. Pomagam w tym czasem suszarką do włosów. Opisana metoda sprawdza się doskonale, ale tak jak już wspomniałem - wymaga wiele cierpliwości. BCG nie schnie szybko.

Dodam jeszcze, że klejone przeze mnie modele są przed sklejeniem impregnowane caponem. Arkusze pokrywam od zadrukowanej strony jedną warstwą tego specyfiku. Nakładam go przy pomocy wałka malarskiego, co zapewnia ładną, równomierną i gładką strukturę pokrycia. Zaimpregnowany karton chłonie BCG nieco gorzej, dlatego uważam, że nie powinno się impregnować niezadrukowanej strony oraz nie nakładać więcej niż jednej warstwy.




Na zdjęciu powyżej: przygotowane paski poszycia, wręgi, paski podposzycia oraz paski łączące dla tylnej sekcji kadłuba Bf-110 G-4. Poniżej sklejona sekcja, poza podposzyciem wklejonym na butapren wszystko klejone i formowane przy pomocy BCG:



Jak już wcześniej wspomniałem, kleje na bazie wody, w tym BCG nie nadają się do sklejania dużych powierzchni. Często w przypadku dużych kawałków poszycia (np. skrzydeł) używam na raz butaprenu i BCG. Smaruję BCG tylko krawędzie elementów i ich wewnętrzną stronę na odległość około 0,5 cm od krawędzi (na długość paska łączącego). Daję im oczywiście wyschnąć, aplikuję BCG jeszcze raz, a resztę elementu, jego środkową wewnętrzną część pokrywam butaprenem. Dzięki zastosowaniu takiej techniki powstanie ładne łączenie krawędzi elementu, a wręgi nie odcisną się na powierzchni poszycia. W przypadku dużych elementów, takich jak skrzydła często stosuję tzw. "podposzycie" wklejane właśnie na butapren.



Na zdjęciu powyżej widać przygotowane do sklejenia paski poszycia modelu samolotu Aichi D3A Val. Elementy są już wstępnie uformowane, paski łączące wklejone na BCG. Na zdjęciu poniżej, te same części ale połączone już w tylną sekcję kadłuba i wysmarowane od wewnątrz butaprenem. Następnym krokiem było wklejenie do środka podposzycia:



BCG dzięki swoim właściwościom perfekcyjnie nadaje się do nadawania kształtu elementów. Rozmiękczony nim karton przy pomocy prostych narzędzi takich jak duża gumka do ścierania, metalowe pręty i kulki o różnych rozmiarach bardzo  dobrze poddaje się formowaniu. Świetnym przykładem elementów, które formuję w ten sposób są "noski" złożone z listków albo kołpaki śmigieł. Stosuję go także przy formowaniu krawędzi natarcia skrzydeł, którą zwilżam nim od wewnątrz. Elementowi po wycięciu należy nadać tylko wstępny kształt, a następnie nasączyć od wewnątrz BCG, dać mu nieco wsiąknąć, ale nie całkowicie wyschnąć. Przystępujemy do formowania przy pomocy narzędzi, które dobieramy w zależności od tego, jaki ma być docelowy kształt. Należy pamiętać o tym, żeby nie przesadzić, pułapką jest zjawisko nadmiernego uformowania elementu - trzeba wydobyć obłości i zaokrąglenia tak, żeby nie były przesadzone. Kolejną istotną rzeczą jest to, że karton ma swoją określoną wytrzymałość i szybko się męczy - zbyt długie formowanie może spowodować zmarszczenia bądź przetarcia druku. Co prawda mam wrażenie, że z elementem nasączonym BCG można pracować przy formowaniu dłużej, ale trzeba uważać.

Na zdjęciu poniżej mój sprzęt do formowania. Dwie duże gumki do ścierania (w zależności od wielkości elementu), pręty różnej średnicy i różnego pochodzenia. Najgrubszy był elementem konstrukcyjnym jakiegoś mebla, inny  jest fragmentem anteny od radia, najcieńszy to stara igła z aerografu, jest tez pilnik o okrąłym przekroju. Całkiem z prawej kulki o różnych średnicach, oryginalnie znajdują zastosowanie w cukiernictwie do formowania ozdób z masy cukrowej (np. kwiatki na tortach).









Na zdjęciach poniżej metalowe kulki w akcji:





Na zdjęciach poniżej można zobaczyć elementy, które kleiłem i formowałem na BCG. Cechą wspólną ich wszystkich jest obły kształt, który kapitalnie można wydobyć używając wyżej opisanej metody.





Powyżej pływak modelu samolotu A6M2N Rufe, poniżej sekcja dziobowa, zbiorniki paliwa i osłony podwozia Ju-87 R-2 Stuka:





Poniżej: BCG świetnie spisuje się przy formowaniu elementów, które wygięte są w kilku płaszczyznach, jak np. ten chwyt powietrza dla modelu Airacobry:





Poniżej nos oraz kołpak śmigła z Bf-110 G-4. Zarówno przy zwieńczeniu listkowym (nos) jak i przy zwieńczeniu na paski (kołpak) BCG radzi sobie doskonale:





Kolejne dwa zdjęcia poniżej pokazują osłony z wspomnianego już wyżej D3A Val:




 Jeszcze jeden listkowy nosek, tym razem z Me-262a:



A na koniec końcówki skrzydeł, w ich przypadku BCG jest również niezastąpiony:






Kolejnym przykładem miejsca, w którym BCG świetnie spisuje się zarówno do klejenia jak i przy formowaniu są przejścia kadłub - skrzydło, na zdjęciach Spitfire, Val i Airacobra:







Na koniec jeszcze jedno magiczne zastosowanie BCG. Uprzedzam jednak, że ta metoda jest dość ryzykowna i trudna. Opowiedział mi o niej jeden z kolegów modelarzy i jak dotąd wypróbowałem ją tylko raz przy okazji klejenia Spitfire'a. Mianowicie, rozchodzi się o ten "pryszcz" na kokardzie na skrzydle. Nie jest to naklejona część, ale wyoblone kulką od wewnątrz poszycie. Zostało ono obficie nasączone BCG i na specjalnie przygotowanym wklęsłym kopycie wypchnięte na zewnątrz. Tutaj granica błędu jest bardzo delikatna, za mocne przyciśnięcie może rozerwać karton. Próba jest właściwie tylko jedna, ale efekt jest tego warty.




Sklejone kadłuby, gotowe duże elementy, kołpaki śmigieł często pokrywam warstwą BCG i zalewam nim miejsca łączeń, delikatnie rozmasowując palcem te powierzchnie. Następnie nawilżonym pędzlem zmywam nadmiar kleju tak, aby nie zostały smugi i suszę całość suszarką do włosów.

Tak jak wspomniałem, niniejszy artykuł jest spojrzeniem na mój warsztat od kuchni. Aby nie być gołosłownym, poniżej możecie zobaczyć zdjęcie garnka z gotującą się wodą. Chciałbym podzielić się z Wami jeszcze jedną sztuczką, na którą niedawno wpadłem i z pomyślnym efektem przetestowałem. Jak już wspomniałem, klej BCG potrafi być bardzo przyjazny. Oprócz wyżej wymienionych zalet, ma jeszcze jedną, której inne kleje nie posiadają. Daje możliwość wykonania kroku wstecz, bez spowodowania najmniejszych strat. O ile rozklejanie elementów sklejonych na butapren czy cyjanoakryl kończy się katastrofą, rozklejanie źle sklejonych elementów klejem BCG jest możliwe. Potrzebny jest do tego garnek z gotującą się na małym ogniu wodą (a właściwie wydobywająca się w efekcie gotowania para wodna) oraz dwie pęsety (jedna do trzymania elementu, druga do chwytania i rozklejania części). Można powiedzieć, że jest to technika zapożyczona z filatelistyki. Pamiętam, że gdy byłem mały mieliśmy w domu sporo klaserów ze znaczkami i w celu pozyskania przyklejonego do widokówki czy koperty znaczka trzymało się go nad gotującym czajnikiem. Jak widać, ta sama metoda działa w przypadku klejonych na BCG elementów. W zasadzie karton nie wybacza błędów, ale przedstawiony trick daje pewną szansę na poprawkę. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy działa on tylko na świeżo (testowałem na elementach do 24 godzin po sklejeniu) czy także w przypadku twardej, kilkumiesięcznej czy kilkuletniej spoiny.





Rozklejany element to dodatkowy zbiornik paliwa dla modelu Bf-110 G-4. Pomylilem się i jeden segment wkleiłem odwrotnie. Musiałem go rozkleić i obrócić o 180 stopni. Na dwóch pierwszych zdjęciach poniżej widzimy źle sklejony zbiornik, zdjęcie trzecie i czwarte pokazuje segmenty już po rozklejeniu. Nie  widać uszkodzeń powierzchni poszycia zbiornika, widać natomiast na ostatnim zdjęciu ślad paska łączącego i kleju wewnątrz segmentu:









4. Cyjanoakryl - nie chcę, ale muszę

Pod nazwą cyjanoakryl kryją się wszelkiego rodzaju super błyskawiczne kleje kontaktowe, których głównym składnikiem są cyjanoakrylany (najczęściej 2cyjanoakrylan etylu - C6H7NO2). Nie lubię tego rodzaju kleju, ale nie ma dla niego sensownej alternatywy. Są zadania, w których jest niezastąpiony. Stąd ten podtytuł. Ten klej jest wielkim szkodnikiem, zarówno dla zdrowia modelarza, jak i dla modelu. Ma oczywiście swoje zalety, ale i tak nie jestem jego fanem. Może dlatego, że kiedyś przykleił mi się palec do zęba. Albo dlatego, że przykleiła mi się wykałaczka do poszycia modelu. Albo odwrotnie, wykałaczka do zęba, a palec do poszycia. Albo dwa palce opuszkami ze sobą na amen. Mniejsza o to. Przede wszystkim nie lubię tego kleju za nieodwracalność wyrządzanych przez niego szkód oraz za gwałtowność działania - paradoksalnie, bo przecież jest to klej błyskawiczny i ma z założenia działać szybko.

Kleje cyjanoakrylowe są klejami jednoskładnikowymi, które charakteryzuje bardzo szybkie wiązanie powstające w procesie polimeryzacji. Jest ono bardzo silne, odporne na szlifowanie, cięcie i wyginanie. W zależności od rodzaju, klej może mieć różną konsystencję, od rzadkiego, wodnistego, poprzez średnio gęsty, do gęstego jak galareta. Od konsystencji kleju zależy też szybkość zastygania - rzadkie łączą najszybciej, gęste potrzebują dłuższą chwilę. Klej jest przeźroczysty i właściwie zawsze przeźroczysta jest spoina, choć czasami podczas zastygania pojawia się biały nalot. Charakterystyczną cechą tego kleju jest drażniący zapach. Kleje te mają bardzo szerokie zastosowanie ze względu na to, że potrafią łączyć ze sobą praktycznie dowolne materiały.  Wykorzystuje się go do łączenia różnych materiałów takich jak: szkło, elementy metalowe, stalowe, węglowo-tytanowe, drewniane, sklejka, skóra, guma, powierzchnie lakierowane, porcelana, ceramika, tworzywa sztuczne oraz tkanki biologiczne.

Jak wspomniałem wyżej, są obszary, w których bez kleju cyjanoakrylowego mogłoby się nie obejść. Zacznę od najbardziej błahej rzeczy czyli klejenia elementów metalowych takich jak blaszki i druty z elementami kartonowymi. Ponadto wiele drobiazgów wymaga wklejenia kontaktowego. Ciężko mi wyobrazić sobie wklejenie kontaktowo jakiegoś detalu trzymanego pęsetą na inny niż błyskawicznie wiążący klej. Problem polega na tym, że zazwyczaj cyjanoakryl daje jedną szansę - musi złapać za pierwszym razem, bo przy kolejnych próbach klejenie na kontakt już nie jest takie oczywiste. Tu należy wspomnieć o istnieniu "przyspieszaczy" w sprayu, które powodują jeszcze szybsze zastyganie i naturalnie jeszcze więcej szkodliwych oparów.

Jedną z największych zalet kleju cyjanoakrylowego jest tworzenie twardej jak skała spoiny. Dzięki temu świetnie sprawdza się przy usztywnianiu konstrukcji szkieletów, zwłaszcza miejsc, w których są one wiotkie, narażone na uszkodzenia, bądź po prostu - muszą wytrzymać spory nacisk. Mam tu na myśli dźwigary skrzydeł lub golenie podwozia (w zwinięte golenie sklejone klejem introligatorskim bądź BCG wsuwam drut posmarowany cyjanoakrylem).

Jak już mowa o podwoziu -używam kleju cyjanoakrylowego do wykonania kół. O tym można przeczytać w moim artykule na blogu w dziale technika. Poniżej przykładowe zdjęcia kół w gotowych modelach Ju-88 i Airacobry.





Ogólnie, poza wymienionymi wyżej sytuacjami, staram się unikać kleju cyjanoakrylowego, choć mam go zawsze pod ręką. Napisałem na wstępie, że nie lubię go za nieodwracalność wyrządzonych przez niego szkód. Mam na myśli to, że zabrudzenia powstałe w wyniku jego używania są praktycznie nieusuwalne. Przypadkowe dotknięcie poszycia modelu palcem bądź czymś innym na czym będzie klej spowoduje przynajmniej zerwanie druku z dotkniętej powierzchni. Nasączony cyjanoakrylem karton traci swoje właściwości - przestaje dawać się formować, staje się nieodwracalnie sztywny - co oczywiście jest zaletą, jeżeli chcieliśmy coś usztywnić. Nie muszę chyba mówić, że w przypadku, gdy coś pójdzie nie tak, nie ma już możliwości wykonania kroku wstecz. Pomyślne rozklejenie złączonych cyjanoakrylem elementów bez spowodowania zniszczeń jest właściwie niemożliwe.

Stosując tego typu klej, trzeba zawsze zachować szczególną ostrożność - klej wylewać np. do plastikowego korka od butelki, nakładać go igłą bądź wykałaczką, a zarówno korek z klejem jak i narzędzie do nakładania trzymać z dala od modelu. Odruchowo już zawsze sprawdzam, czy nie mam kleju na opuszkach palców. Należy także pamiętać o tym, że opary klejów cyjanoakrylowych są bardzo szkodliwe dla zdrowia. Oprócz wspomnianego na wstępie niebezpieczeństwa sklejenia skóry np. palców, opary kleju działają drażniąco na błony śluzowe górnych i dolnych dróg oddechowych oraz oczy. W wyniku przeprowadzonych badań u osób narażonych na podrażnienie oparami tego specyfiku stwierdzono m.in. powierzchniowe uszkodzenie rogówki oraz zaburzenie zdolności akomodacji oka. Inne badania kliniczne wykazały, że opary są bardzo szkodliwe dla osób z astmą, mogą powodować silny duszący kaszel i świszczący oddech. W innych przypadkach obserwowano następujące objawy: ból gardła, bóle głowy, podrażnienie oczu, pokrzywkę na skórze oraz trudności w oddychaniu, wysypka oraz odczucie pieczenia oczu i powiek (Soćko R., Czerczak S., Dokumentacja dopuszczalnych wielkości narażenia zawodowegoleje zawierające cyjanoakrylan etylu, Podstawy i Metody Oceny Środowiska Pracy 2011, nr 3 (69), s 31-45).

Czasami wchodzi on w reakcje chemiczną z klejoną powierzchnią i prowadzi do jej rozgrzania, produkując przy tym szkodliwe opary. Są to toksyczne dymy cyjanowodoru oraz toksyczne tlenki węgla i azotu powstające w wyniku rozkładu termicznego cyjanoakrylanu etylu. Inne źródła podają nawet, że w wyniku reakcji może dojść nawet do samozapłonu - nigdy tego nie doświadczyłem, ale podobno jest to możliwe. 

2-Cyjanoakrylan etylu (ECA) jest bezbarwną cieczą o drażniącym, słodkim zapachu podobnym do eterów, którą stosuje się do produkcji klejów i polimerów. Głównymi skutkami ostrego inhalacyjnego narażenia na 2-cyjanoakrylan etylu na ludzi i zwierzęta jest jego działanie drażniące na oczy oraz błony śluzowe górnych i dolnych dróg oddechowych. Organizacje międzynarodowe nie klasyfikują 2-cyjanoakrylanu etylu pod względem działania rakotwórczego.

Nie polecam stosowania kleju cyjanoakrylowego do klejenia osłony kabiny - osłona może na skutek osadzenia się oparów kleju kompletnie zmatowieć, przez co jej przejrzystość spadnie do zera. Nie oznacza to jednak, że nie stosuję tego kleju wcale przy osłonach. Używam go, tak jak już wyżej wspomniałem, punktowo z zachowaniem najwyższej ostrożności - zabrudzenia powstałe w wyniku jego zastosowania są praktycznie nieusuwalne. 

Należy tu wspomnieć jeszcze o istnieniu metody szpachlowania bądź zalewania modelu cyjanoakrylem. Nigdy nie opanowałem tego sposobu, ale wiem, że można zalewać łączenia elementów poszycia tym klejem i spolerować te miejsca. Daje to co prawda ładny efekt "niewidzialnych łączeń" pasków poszycia, ale moim zdaniem można równie dobry rezultat uzyskać klejąc na BCG, nie wdychając przy tym nie wiadomo jakich ilości szkodliwych oparów.


Podsumowanie

Tak jak napisałem we wstępie, powyższy artykuł jest subiektywnym spojrzeniem na zagadnienie klejów. Skupiłem się tylko na wybranych, stosowanych przeze mnie najczęściej specyfikach. Nie twierdzę, że zawarte w tekście stwierdzenia są jedyną słuszną prawdą na temat tych klejów, tak trzeba robić, koniec i kropka. Jest to tak jak wspomniałem, rzut okiem na mój warsztat i zbiór porad, propozycji. Powyższy artykuł powstał w dużej mierze na bazie własnych doświadczeń i obserwacji dokonanych na przestrzeni ostatnich paru lat. Użyty w artykule materiał zdjęciowy pochodzi z okresu od 2015 do stycznia 2020. Nie twierdzę, że temat został przeze mnie wyczerpany. Z pewnością są jeszcze nieodkryte przeze mnie zastosowania opisanych klejów. Są też specyfiki, które celowo pominąłem w tym artykule, jak chociażby kleje polimerowe. Mam nadzieję, że powyższy tekst Wam się przyda, że może ktoś znajdzie w nim inspirację, nowe metody. Myślę, że przysłuży się szczególnie początkującym modelarzom i może dzięki niemu unikną popełnienia błędów wynikających z zastosowania niewłaściwego kleju. Jeżeli twierdzicie, że w pewnych kwestiach się mylę,  jeżeli macie inne ciekawe patenty lub coś do dodania - zapraszam do komentowania oraz kontaktu ze mną.

13 komentarzy:

  1. Kapitalny poradnik!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy rozwinąłbyś wątek klejów polimerowych, a konkretnie czemu ich nie używasz? Ja osobiście używam ich zamiast butaprenu ze względu na mniej intensywny zapach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam! Kleju polimerowego przestałem używać ładnych parę lat temu, dlatego raczej nie będę o nich pisał - nie mam wystarczająco doświadczenia w tym zagadnieniu. Przestałem używać polimeru, bo nie lubię ciągnących się za nim włosków i jego konsystencji. To fakt, że jego zapach jest bardziej przyjazny niż butaprenu, ale jeżeli miałbym wybierać pomiędzy tymi dwoma wybiorę butapren. Jest moim zdaniem lepszy. Co nie znaczy, że klej polimerowy się nie nadaje. Może przejąć zadania butaprenu. To już kwestia osobistych preferencji.

      Usuń
    2. Podobnie nie lubię ciągnących się nitek kleju uniwersalnego, ale udało mi się ich pozbyć kiedy dodałem do niego trochę spirytusu. Zrobiłem to za ciekawości, ale może cię to zaciekawi i skłoni do przetestowania ;)

      Usuń
  3. fantastyczny artykuł i bardzo sie cieszę że na niego trafiłem. Wracam do modeli po 20 latach i dokładnie takiego przeglądu klejacych specyfików szukałem. Blog z miejsca dodaje do ulubionych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ten materiał jest pomocny! Powodzenia!

      Usuń
  4. Czesc, czy mógłbyś nagrać jakiś krótki filmik jak montujesz te kopułki klejem BCG? Gdy czytam wszystkie porady, wydaje się to bardzo proste, nie mniej gdy je robię, listki nie schodzą się tak ładnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się w najbliższym czasie opublikować taki artykuł :)

      Usuń
  5. Nice article.
    Do BCG have another name? I cant find that kind of glue in Portugal. Maybe it have other name here.
    Do you use UHU all purpose or white glue?

    OdpowiedzUsuń
  6. Hi! BCG is a water glue intendent for glueing paper. (BCG- Brand Clear Glue) This one: https://a.allegroimg.com/s512/03a415/4341d49e490092f7bfeb890a8d74/Klej-BCG-Brand-Clear-Glue-przezroczysty-50ml

    White glue is a bookbinding glue. You can also use white glue intendent for wood.

    I rather not use UHU all purpose glue.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej. Ja używałem kleju przeźroczystego do styropianu (chyba polimer). Kupowałem go w sklepie budowlanym, ale to było z 20 lat temu..., ale póki co modele do dziś się nie rozkleiły :) super poradnik i na wiosnę myślę wrócić do sklejania. Co sądzisz, żeby zamiast przyklejać klejem duże elementy szkieletu na karton to załatwić sprawę taśmą dwustronną? Niestety z klejem do styropianu był problem, że przy duzych elementach np. przy budowie okrętów dane elementy lubiły się wyginać i odkształcać

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedyś próbowałem używać tego brand clear glue. Skleiłem nim poszycie na wrędze w jednym z segmentów od Tu-134. Wydawało się że klej złapał ale po paru dniach poszycie samoistnie odpadło od wręgi (dodam że model robiłem metodą na dwie wręgi) Od tamtej pory uznałem że ten klej nie jest dla mnie i wróciłem do wikolu, czytając jednak ten poradnik teraz wiem jak tego kleju używać i spróbuję raz jeszcze, oby z pozytywnym skutkiem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny artykuł i sporo wiedzy :)

    OdpowiedzUsuń