piątek, 5 lutego 2021

MiGiem na Bornholm - Część I / Polish MiG on the island of Bornholm - Part I

Pod koniec zeszłego roku wpadłem na pomysł wykonania modelu samolotu Lim-2 (MiG-15 bis) i umieszczenia go na dioramie. Dzisiejszy post jest pierwszym z trzech poświęconych realizacji tego pomysłu. Scena, którą zamierzam pokazać, będzie przedstawiała samolot o numerze bocznym 1327, zaraz po tym, jak wylądował z wciągniętym podwoziem na Bornholmie w 1956 roku. Pierwsza część poświęcona będzie (Pierwszą część poswięcę) budowie modelu, ale także mało znanej, a fascynującej historii czterech pilotów, którzy podjęli się brawurowej ucieczki za "żelazną kurtynę".
At the end of last year, I came up with an idea to make a Lim-2 (MiG-15 bis) model and place it on a diorama. Today's post is the first of three dedicated to the implementation of this idea. I am going to show the scene which took the place on the small Danish island of Bornholm in 1956. The main character will be Polish Lim-2 (produced under licence in Poland MiG-15) just after the belly landing. The first part will be devoted to the construction of the model, but also to the little-known but fascinating story of four pilots who dared to escape through the "Iron Curtain".
INSPIRACJA

Pewnego dnia trafiłem w Internecie na filmik, którego autor opowiadał historię MiG-a-15, którego napotkał będąc na Bornholmie. Materiał ma trochę błędów merytorycznych i widać, że jego autor nie do końca wiedział o czym mówi (np. to, że MiG, który stoi obecnie na duńskiej wyspie jest tym, na którym uciekł ppor. Jarecki - nie, to nie jest ta sama maszyna, ba, to przerobiony SB Lim-2 (MiG-15 UTI) tak, żeby wyglądał jak MiG-15!) Mimo to dzięki niemu dowiedziałem się o ucieczce polskiego pilota Mig-a-15 na Bornholm. Tak się zaczęło, a dalej potoczyło się już jak zawsze. Temat mnie wciągnął, zacząłem szukać kolejnych zdjęć, artykułów i informacji. Kupiłem książkę pt. "Secret MiGs of Bornholm", w której autor - Dick van der Aart ciekawie i szczegółowo opisał historię ucieczek MiG-ów na duńską wyspę.  Po jej przeczytaniu miałem już jasny plan na kolejną dioramę i szybko zabrałem się za jego realizację. Modelarstwo nie jest dla mnie tylko klejeniem modeli, to także historia, która jest z nimi związana. Ciekawe tło historyczne jest jak element waloryzujący dodany do modelu, powoduje, że jest wyjątkowy. Realizując projekty takie jak ten bawię się najlepiej.

INSPIRATION

One day I found a video on the Internet, the author of which told the story of a MiG-15, which he encountered while he was on the Island of Bornholm. The material has some factual errors and you can see that its author did not fully know what he was talking about. It is only available in Polish, but you can believe me, there is a lot of content errors in it. Nevertheless, thanks to him I learned about the escape of the Polish pilot with MiG-15 to Bornholm. So it started, and then it went on as always. The topic absorbed me, I started looking for more photos, articles and information. I bought a book called "Secret MiGs of Bornholm", in which the author - Dick van der Aart interestingly and in detail described the history of MiG escapes to the Danish island. After reading it, I had a clear plan for another diorama. For me, modelling is not just building models, it is also a history that is connected with them. An interesting historical background is like extra resin or photo-etched elements set added to the model. It makes it unique and breathes life into it. I must say, I have the most fun with projects like this one.

HISTORIA

Teraz trochę historii w wielkim skrócie. Dla zainteresowanych tematem, na końcu posta znajdują się linki do źródeł. 

W latach 1953-57 czterech polskich pilotów podjęło udane próby ucieczki za "Żelazną Kurtynę". Jako pierwszy dokonał tego 5 marca 1953, w dniu śmierci Stalina, ppor. pil. Franciszek Jarecki. 22 letni pilot 28 PLM (pułk lotnictwa myśliwskiego) ze Słupska podczas rutynowego lotu odłączył się od formacji, zanurkował, odrzucił zbiorniki z paliwem i skierował swoją maszynę na północ. Krzyknął jeszcze ponoć do kolegów przez radio, że leci na zachód po lekarstwa dla Stalina (nie wiedział jeszcze, że dyktator już nie żył). Co ciekawe, Bornholm nie znajdował się wtedy na mapach posiadanych przez polskich pilotów, ale Jarecki, jak później opowiadał, widział wyspę nieraz na horyzoncie podczas wykonywania lotów na dużej wysokości. Udało mu się wylądować swoim MiG-iem 15 bis o numerze bocznym 346 na małym lotnisku w Rønne na Bornholmie. Spodziewał się tam wielkiej amerykańskiej bazy, ale taka nie istniała, była jedynie wytworem propagandy lub plotek. Lądowanie odrzutowym myśliwcem na tym małym skrawku trawy było nie lada wyczynem, ale była to także wielka sprawa dla zachodnich aliantów - był to pierwszy w pełni sprawny MiG-15, który wpadł w ich ręce. Jarecki otrzymał za swój wyczyn sporą nagrodę pieniężną, a także azyl, a potem amerykańskie obywatelstwo. Jego samolot został oddany Polsce, ale strona duńska (pod ogromnymi naciskami ze strony USA i Wielkiej Brytanii) opóźniała jego wydanie. Po tym, jak został rozebrany na czynniki pierwsze w hangarze pod Kopenhagą i zbadany przez grupę ekspertów z CIA został odesłany statkiem do Gdańska. Swoją drogą, jak wyczytałem w książce, była to grupa amerykańskich ekspertów, którzy od czterech lat czekali na taką okazję w amerykańskiej bazie w Zachodnich Niemczech. Amerykański wywiad założył, że prędzej czy później jakiś pilot podejmie próbę ucieczki i wyląduje po zachodniej stronie. Spodziewali się, że do takiej akcji dojdzie właśnie na terenie RFN i chyba nikt nie zakładał, że upragniony przez Amerykanów najnowszy radziecki myśliwiec wyląduje na malutkiej duńskiej wysepce na Bałtyku.

Alianci zachodni spodziewali się kolejnych ucieczek, sam Jarecki powiedział, że jest pewien, że więcej polskich pilotów pójdzie w jego ślady. Nie mylił się. Niewiele później, bo 20 maja 1953 kolejny pilot ze Słupska postanowił spróbować szczęścia i wybrać kurs na Bornholm. 22 letni porucznik Zdzisław Jaźwiński, podobnie jak jego kolega z jednostki, leciał jako ostatni w szyku 4 maszyn nad Bałtykiem. Niepostrzeżenie odłączył się od szyku, zanurkował, odrzucił zbiorniki i dał pełen gaz. Doleciał MiG-iem 15 bis (numer boczny 415) nad Bornholm, ale z powodu kiepskiej widoczności nie był w stanie zlokalizować małego, trawiastego pasa startowego w Rønne. Jako że kończyło mu się paliwo, a do Polski i tak już nie miał po co wracać postanowił lądować w terenie. Jego maszyna doznała podczas lądowania poważnych uszkodzeń, straciła skrzydło i jeden statecznik poziomy, samolot wielokrotnie uderzył w gałęzie i zakończył swój lot w krzakach. Nie mniej jednak, Jaźwiński wydostał się z samolotu o własnych siłach i nie odniósł poważnych obrażeń. Wylądował na terenie koszar garnizonu stacjonującego na wyspie, między innymi dlatego jest bardzo mało zdjęć tego samolotu, trzy albo cztery. Jaźwiński podobnie jak Jarecki otrzymał azyl i nie wrócił do Polski, jego maszyna została zwrócona po pośpiesznych oględzinach.


Kolejna ucieczka miała miejsce trzy lata później 25 września 1956 roku. Tym razem za sterami Lima-2 (wyprodukowanego w Polsce na licencji MiG-a-15 bis) siedział 28-letni podporucznik Zygmunt Gościniak. Planował swoją ucieczkę od dawna i czekał na dogodny moment. Tego dnia wykonywał loty w parze z drugim pilotem i ćwiczyli walkę powietrzną. Maszyna, którą pilotował nosiła numer boczny 1327 i był samolotem dowódcy 26 plm w Zegrzu Pomorskim, ale ten był akurat chory. Był to ponoć jeden z dwóch najnowszych samolotów na wyposażeniu pułku. Towarzyszem pierwszego lotu był jego dobry kolega, któremu prawdopodobnie nie chciał przysporzyć kłopotów - wiedział bowiem o represjach, które spotkały rodziny i znajomych (a także służących z nimi żołnierzy) wcześniej wymienionych uciekinierów. Do drugiego lotu Gościniak wystartował z radzieckim pilotem (w tamtych czasach w każdej polskiej jednostce lotniczej byli obecni Rosjanie, pilnowali porządku, zwłaszcza po wcześniejszych ucieczkach). Na początku polski pilot leciał na przedzie i wykonywał uniki przed czającym się na jego ogonie Rosjaninem. Następnie "sojusznik" wydał polecenie odwrócenia ról. Gościniak wykorzystał ten moment, odbił w drugą stronę i zanurkował. Pozbył się dodatkowych zbiorników z paliwem i zszedł na wysokość poniżej 200 metrów, aby nie wykryły go radzieckie radary. Mimo tego, że w jego samolocie przestał działać kompas, po około 9 minutach lotu zauważył upragniony cel. Niestety czekała na niego przykra niespodzianka. Gościniak, choć wszystko zaplanował sobie bardzo dokładnie, nie mógł przewidzieć tego, że na lotnisku w Rønne odbywały się właśnie prace remontowe. Na pasie startowym znajdowały się maszyny budowlane i pracownicy. Wiedząc, że nie ma drogi odwrotu postanowił lądować na brzuchu obok pasa startowego. Pilotowi udało się posadzić samolot na ziemi nie odnosząc przy tym żadnych obrażeń oraz nie rozbijając swojej maszyny. Jako ciekawostkę dodam, że wg. raportu CIA z oględzin tej maszyny, wyprodukowany w Polsce Lim-2 Gościniaka cechował się znacznie lepszą jakością wykonania niż poprzednie dwa MiG-i-15, które wylądowały na Bornholmie.


Czwartym pilotem MiG-a-15 (Lim-2), który postanowił uciec był por. Bogdan Kożuchowski, pilot 31 PLM. 7 listopada 1957 wystartował maszyną o numerze bocznym 1919 z bazy w Łasku i skierował się na północ. W tej historii najbardziej fascynujące jest to, że w przeciwieństwie do swoich poprzedników, jego "lot po wolność" zaczął sie w centralnej Polsce, 370 km od brzegu Bałtyku (!). Kiedy stało się jasne, że Kożuchowski ucieka, zostały poderwane myśliwce, które miały go zestrzelić - nie udało im się. W zgubieniu pościgu pomogła mu zapewne pogoda, która była fatalna. Gruba warstwa chmur utrudniała też nawigację, pilot przyznał, że stracił orientację. Jego lot zakończył się aż w południowej Szwecji, gdzie przeleciawszy prawie 800 km wylądował na brzuchu na polu nieopodal miejscowości Veddige (niedaleko Goteborgu). Jak twierdził jego celem była Szwecja, ale możliwe jest, że po prostu nie znalazł Bornholmu w złej pogodzie.
HISTORY

Now a bit of history, in a nutshell. For those interested in the topic, there are links to sources at the end of the post. 

In 1953-57, four Polish pilots made successful attempts to escape through the "Iron Curtain". The first of them did it on the 5th of March 1953, the day of Stalin's death. 2nd Lt. Franciszek Jarecki, the 22-year-old 28 PLM (fighter regiment) pilot from Słupsk, during a routine flight, separated from the formation, dived, dropped the fuel tanks and headed his machine north. He allegedly shouted to his colleagues on the radio that he was going west to get medicines for Stalin (he did not know yet that the dictator was already dead). Interestingly, Bornholm was not then on the maps owned by Polish pilots, but Jarecki, as he later said, saw the island on the horizon more than once during high-altitude flights. He managed to land his MiG 15 bis, with number 346 at a small airport in Rønne, Bornholm. He had expected a great American base there, but the one did not exist, it was merely a product of propaganda or gossip. Landing a jet fighter on this small patch of grass was really challenging, but he did it. It was also a big deal for the Western Allies - it was the first fully operational MiG-15 which fell into their hands. Jarecki received a large financial award for his achievement, as well as asylum and then American citizenship. His plane was handed over to Poland, but the Danish side (under huge pressure from the USA and Great Britain) delayed its release. After it was dismantled in a hangar near Copenhagen and examined by a group of CIA experts, it was sent back by ship to Gdańsk. By the way, I read in the book that it was a group of American experts who had been waiting for such an opportunity for four years at an American base in West Germany. American intelligence assumed that sooner or later some pilot would try to escape and fly to the west. They expected that such an action would take place in West Germany or Austria, but surely no one assumed that the newest and most wanted Soviet fighter would land on a tiny Danish island in the Baltic Sea. 

The Western Allies expected more escapes, Jarecki himself said that he was sure that more Polish pilots would follow in his footsteps. He was not wrong. Not much later, on May 20, 1953, another pilot from Słupsk decided to try his luck and chose a course to Bornholm. 22-year-old lieutenant Zdzisław Jaźwiński, like his colleague from the unit, flew as the last in a formation of 4 machines over the Baltic Sea. Imperceptibly, he detached himself from the formation, dove, dropped the tanks and gave full throttle. He reached the Bornholm with his MiG 15 bis (side number 415), but due to poor visibility, he was unable to locate the small grassy runway in Rønne. As he was running out of fuel and he had no reason to return to Poland, he decided to make the belly landing in the field. His machine suffered serious damage during landing, lost a wing and one horizontal stabilizer, the plane repeatedly hit branches and ended its flight in the bushes. Nevertheless, Jaźwiński got out of the plane on his own and was not seriously injured. He landed in the barracks of the garrison stationed on the island, which is one of the reasons why there are very few photos of this plane, three or four. Jaźwiński, like Jarecki, was granted asylum and did not return to Poland, his machine was returned after a hasty inspection.

Another escape took place three years later on September 25, 1956. This time, the Lim-2 (manufactured in Poland MiG-15 bis) was flown by a 28-year-old second lieutenant, Zygmunt Gościniak. He had been planning his escape for a long time and was waiting for the opportune moment. On that day, he was flying in tandem with the co-pilot and practising air combat. The machine he flew had the number 1327 and was the plane of the commander of 26 PLM in Zegrze Pomorskie, but this day he was sick. It was said to be one of the two newest aircraft in the regiment's equipment. The companion of the first flight was his good friend, whom he probably did not want to cause trouble - he knew about the repressions that befell families and friends (as well as soldiers serving with them) of the aforementioned pilots. For the second flight, Gościniak took off with a Soviet pilot (at that time, Russians were present in every Polish air unit, they kept order, especially after earlier escapes). In the beginning, the Polish pilot flew in the front and dodged the Russian lurking on his tail. Then the "ally" ordered the roles to be reversed. Gościniak used the moment, turned the other way and dived. He dropped the additional fuel tanks and descended to a height below 200 meters so that it would not be detected by Soviet radars. Although the compass on his plane stopped working, after about 9 minutes of the flight he noticed the desired target. Unfortunately, an unpleasant surprise awaited him. Although Gościniak had planned everything very carefully, he could not have foreseen that renovation works were taking place at the airport in Rønne. There were construction machinery and workers on the runway. Knowing there was no way back, he decided to make the belly landing next to the runway. The pilot managed to put the plane on the ground without sustaining any injuries and without crashing his machine. As a curiosity, I will add that according to the CIA report on the inspection of this machine, the Lim-2 manufactured in Poland was characterized by a much better quality than the previous two MiG-i-15 that landed on Bornholm.


The fourth pilot of the MiG-15 (Lim-2) who decided to escape was Lieutenant Bogdan Kożuchowski, pilot of the 31 PLM. On November 7, 1957, he took off with the machine number 1919 from the base in Łask and headed north. The most fascinating thing about this story is that, unlike his predecessors, his "flight for freedom" began in central Poland, 370 km from the Baltic Sea (!). When it became clear that Kożuchowski was escaping, other fighters that were supposed to shoot him down took off - but they failed. The terrible weather probably helped him in losing the pursuit. The thick layer of clouds also made it difficult to navigate, the pilot lost his orientation and flew to southern Sweden, where he flew almost 800 km and ended his flight with a belly-landing near Veddige. As he claimed his destination was Sweden, but it is possible that he just did not find Bornholm in bad weather.


BUDOWA MODELU

Jako, że modelem, który zamierzałem wykorzystać jako podstawę do zbudowania jednego z "bornholmskich" MiG-ów był projekt wydawnictwa Hobby Model zdecydowałem się na zbudowanie maszyny trzeciego uciekiniera - Zygmunta Gościniaka. Dlaczego? Po pierwsze, ze względu na obszerny materiał zdjęciowy, a także odtajniony raport CIA z oględzin maszyny. Po drugie, dlatego, że budowałem już raz model będący rozwinięciem tego projektu (SB Lim-2 Art) i wiem, że nie jest to łatwy kawałek kartonu. Prowadziłem na blogu relację z budowy dwumiejscowej wersji, była ciężka i pełna pułapek. Na początku wahałem się trochę czy nie budować samolotu o numerze 346, który wylądował na wyspie bez uszkodzeń. Wtedy przypomniałem sobie, że podwozie w projekcie Hobby Model było jednym z tych miejsc gdzie było sporo problemów. Wybór padł więc na lekko uszkodzonego po lądowaniu na brzuchu Lim-a-2 o numerze 1327. Maszyna o numerze 415 nie była brana w ogóle pod uwagę ze względu na zbyt rozległe i trudne do odtworzenia uszkodzenia i brak materiału zdjęciowego. Jako że uparłem się na Bornholm, odpadł też samolot, który wylądował w Szwecji. Od początku było jasne, że będzie trzeba w modelu sporo przerobić. Moja relacja z budowy ograniczy się tu jedynie do zmian, które wprowadziłem. Właściwie to dlatego, że o problemach tego projektu pisałem już przy budowie SB-Lima-2. Tu należy dodać, że SB-Lim to już poprawiony projekt pozbawiony wielu wad modelu MiG-a-15. Ten jest po prostu jeszcze gorszy. Najbardziej denerwuje jakość kartonu - jest wiotki i drący się, trochę jak chusteczki higieniczne. Rozdziera się na linii cięcia pod ostrzem skalpela Olfy... Właściwie to gdyby nie fascynacja historią ucieczek na Bornholm nigdy nie wziął bym tego modelu na warsztat.

MODEL BUILD

As the model I was going to use as the basis for building one of the "Bornholm" MiGs was the project of the Hobby Model publishing house, I decided to build a machine for the third fugitive - Zygmunt Gościniak. Why? First, because of the extensive photo material, as well as the declassified CIA inspection report of the machine. Secondly, because I have already built a model that is an extension of this project (SB Lim-2 Art) and I know that it is not an easy piece of cardboard. I wrote a blog about the build of the two-seater version, it was tough and full of pitfalls. At first, I was a little hesitant to build plane number 346, which landed intact on the island. Then I remembered that the chassis in the Hobby Model project was one of those places where there were a lot of problems. So the choice fell on Lim-2 number 1327, which was slightly damaged after belly-landing. The machine, number 415, was not taken into account at all because the damage was too extensive and difficult to reproduce. Besides, there is a lack of photographic material. As I insisted on Bornholm, the plane that landed in Sweden also failed. From the very beginning, it was clear that a lot will have to be reworked in the model. My model build report will only be limited to the changes I have made. Actually, it is because I wrote about the problems of this project while building the SB-Lim-2. It should be added here that the SB-Lim is an improved design devoid of many disadvantages of the MiG-15 model. This one is just even worse. The quality of the cardboard is the most annoying - it is flabby and shaky, a bit like tissues. It tears at the cut line under the blade of Olfa's scalpel...


Na początek ten okropny nos. Bo to, co można skleić z tej wycinanki nie jest nosem MiG-a-15, ani żadnego pokrewnego mu samolotu. Na przeróbkę tego błędu mam już patent wypróbowany przy budowie modelu SB Lim-2. Problem w tym, że tutaj składa się on z jednego paska poszycia, a nie tak jak w wersji dwumiejscowej z dwóch. Jako, że mam jeszcze jeden model MiG-a-15 tego autora - poprawione wznowienie w radzieckim malowaniu - przerysowałem sobie z niego elementy i skleiłem nos do mojego modelu. Następnie podobnie jak w SB Limie wkleiłem do jego zewnętrznej krawędzi pierścień wycięty z dwóch kawałków tektury 1mm. Nastepnie całość obficie nasączyłem cyjanoakrylem, wygładziłem papierami ściernymi i pilnikami, miejscowo użyłem szpachli Modelling Grey od AK i ponownie wyszlifowałem. First, that horrible nose. This what can be built from this design is not the nose of the MiG-15 or any plane related to it. I already have a patent for the remake of this error, which was used to build the SB Lim-2 model. The problem is that here the design of the nose consists of one strip of skin, and not of two, as in the two-seater version. Because I have one more MiG-15 model by this author - a corrected reprint in the Soviet painting - I redrew the elements from it and glued the nose to my model. Then, as in SB Lim, I glued a ring cut from two 1mm pieces of cardboard to its outer edge. Then I saturated the whole with cyanoacrylate glue, ground it with sandpaper and files, somewhere I used Modeling Gray putty from AK and sanded again. It sounds complicated, but the effect is much better than a standard nose.




Do przeróbki była też przegroda rozdzielająca powietrze znajdująca się wewnątrz nosa, jej boczne ściany są po prostu za niskie w tylnej części, dopasowanie tych elementów jest dramatyczne.Inside the nose, there is also an air dividing baffle. It had to be reworked too because its sidewalls are just too low in the rear part. The parts simply don't fit each other, it is really annoying.



Kolejną rzeczą wymagającą przerobienia był numer boczny. Zacząłem od jego usunięcia. Postanowiłem wyciąć fragmenty poszycia, na których znajduje się niechciany numer i zastąpić je odpowiednio dopasowanymi kawałkami z zapasu koloru. Problem w tym, że zapas koloru w tym modelu wydrukowany jest na cieńszym papierze niż reszta, taki ofsecik. Dobrałem sobie kolor z pozostałości zapasów kolorów z innych modeli, które zbieram sobie w teczce opatrzonej nazwą "modelarski złom". Wstawki są wklejone na podposzycie, które znajduje sie pod elementem. W ten sposób pozbyłem się starego numeru. Swoją drogą nie mam pojęcia skąd wziął się numer 110, nie znalazłem nigdzie informacji o takim samolocie - jednostka nieznana. Another thing that needed to be reworked was the side number. I started by removing the old one. I decided to cut out the parts of the plating with the unwanted number and replace them with appropriately matched pieces from the colour stock. The problem is that the colour stock in this model is printed on thinner paper than the rest. I chose a colour from the leftover stock of colours from other models, which I collect in a briefcase with the name "model scrap". The inserts are glued to the "underskin" that I glued under the element. This way I got rid of the old number. By the way, I have no idea where the number 110 came from, I have not found any information about such a plane anywhere - unit unknown.


Czymś zupełnie nowym była perspektywa wykonania uszkodzeń na modelu, tego jeszcze nie robiłem, a decydując się na tę maszynę musiałem ten problem jakoś rozwiązać. Samolot wylądował na brzuchu i nie odniósł poważnych obrażeń - została naruszona konstrukcja prawego skrzydła (widoczne dobrze na wielu zdjęciach), lewa strona nosa została trochę poobijana (tu niestety tylko jedno kiepskiej jakości zdjęcie w raporcie CIA, które zamieściłem poniżej).

The prospect of making damage to the model was something completely new, I had not done that yet, and when I decided to build this machine, I had to solve this problem somehow. After the belly-landing the plane was not seriously damaged - only the structure of the right-wing was broken (visible in many photos)and the left side of the nose was a bit bruised (here, unfortunately, only one poor-quality photo in the CIA report).
Źródło/Source - Technical report on MiG-15 bis, raport CIA, 01/08/1957
Ponadto jak wywnioskowałem z amerykańskiego raportu poważnemu uszkodzeniu musiało ulec działko 37 mm umieszczone z prawej dolnej strony kadłuba. Musiało, bo w raporcie są zdjęcia jego części leżących na polu za samolotem. Nie jest to jednak większym problemem, bo samolot zarył nieco nosem w glebę i oparł się na prawym boku i skrzydle chowając tym samym działko pod sobą. Uszkodzenie części dziobowej wykonałem po zrobieniu "przeszczepów" blach bez numerów taktycznych i po doklejeniu wyglancowanego nosa. Naciąłem w odpowiednich miejscach, nasączyłem BCG i bezczelnie wcisnąłem metalową kulką. Potem poprawiłem jeszcze kuleczką o mniejszej średnicy i trochę pogłaskałem. Kiedy już wyschło utwardziłem cyjanoakrylem i trochę wypolerowałem. Najwięcej frajdy było z malowaniem. Co prawda "przeszczepy" nieźle się przyjęły, ale wgniecenie na lewej burcie wymagało malowania. Pocieniowałem całość aerografem. Swoją drogą, wiecie, że w zależności od materiału, różne fragmenty blach mogły mieć różne odcienie i srebrne MiG-i czy Lim-y nie były kolorystycznie jednolite? Zwróćcie uwagę na zdjęciach, świetnie to widać na przykład na zewnętrznej części nosa albo na pokrywach hamulców aerodynamicznych. Upatruję tutaj szansę dla wydawnictw znanych z publikowania modeli z różnymi odcieniami kolorów na arkuszach. Ewentualne skargi na różnice w kolorach nie wchodziłyby w grę, bo przecież tak miało być! Wracając do mojego modelu - nos wyszedł tak:Moreover, as I deduced from the American report, the 37 mm cannon on the lower right side of the fuselage must have been seriously damaged. It had to be so because the report includes pictures of its parts lying in the field behind the plane. However, this is not the biggest problem. Because the plane blew its nose into the ground a bit and leaned on the right side and wing, thus hiding the gun under it. I damaged the bow part after making "transplants" of the plates without tactical numbers and after reworking the nose. I cut in the right places, soaked the BCG water glue and brazenly pressed it with a metal ball. Then I adjusted it with a ball of a smaller diameter and stroked it a little. Once dry, I hardened with cyanoacrylate glue and polished a little. The painting was the most fun. The "transplants" indeed took off well, but the dent on the port side required painting. I shaded the whole thing with an airbrush. By the way, do you know that depending on the material, different parts of the sheet metal could have different shades and the MiGs were not uniform silver at all? Pay attention to the pictures, it is clearly visible, for example, on the outside of the nose or on the airbrake covers. I see here an opportunity for publishers known for publishing models with different shades of colour on the sheets. Possible complaints about colour differences would not be an option, because it was supposed to be like that! Returning to my model - the nose turned out like this:










Kiedy miałem już "czystego" MiG-a zabrałem się za naniesienie numeru bocznego 1327. Na stronie producenta kalkomanii Model Maker znalazłem zestaw szachownic i wzorów cyferek dla MiGów 15-stych / Lim-ów-2. Na podstawie tego obrazu wykonałem szablon, który następnie wydrukowałem. Podkleiłem go taśmą maskującą Tamiya i wyciąłem. Następnie umieściłem na kadłubie i pomalowałem przy pomocy aerografu. Gdy farba wyschła zdjąłem szablony. Po prawej stronie wyszło za pierwszym razem, po lewej rozmazało mi się i zrobiłem jeszcze jedno podejście - tym razem udane. Miejscowo musiałem nanieść poprawki pędzelkiem, ale jestem zadowolony z efektu i świetnie się przy tym bawiłem. Jedynym problemem, którego nie udało mi się do końca rozwiązać to naniesienie linii podziału blach i nitów. Część udało mi się odtworzyć bardzo twardym i zaostrzonym ołówkiem, część wynika z podziału elementów. Poniżej możecie zobaczyć filmik z malowania numerów.When I had a "clean" MiG I started to apply the side number 1327. On the website of the manufacturer of the Model Maker decal, I found a set of checkerboards and number patterns for MiGs 15 / Lims-2. I made a template based on this image and then printed it. I taped it with Tamiya masking tape and cut it out. Then I placed it on the fuselage and painted it with an airbrush. When the paint was dry I took off the stencils. On the right side it came out the first time, on the left side it was blurry and I made another attempt - successful this time. I had to apply some corrections locally with a brush, but I am happy with the effect and I had a great time doing it. The only problem that I did not manage to fully solve was the marking of the plate and rivets. I have managed to recreate some of them with a very hard and sharpened pencil, some result from the division of elements. Below you can see a video of painting numbers.










Jeżeli chodzi o skrzydło - na zdjęciach widać wyraźnie, że prawe skrzydło jest załamane. Jak wyczytałem w wyżej wspomnianej książce, podczas lądowania samolot Gościniaka niebezpiecznie uderzył skrzydłem o ziemię. W odpowiednim miejscu naciąłem od spodu szkielet (modyfikowałem go trochę) i ustawiłem go w odpowiedniej pozycji. Poszycie też trochę naciąłem od spodu i od wewnątrz, następnie zagiąłem. Sprawę komplikuje nieco właściwość kartonu - łamie się i trzeba było uważać, żeby uszkodzenie wyglądało jak uszkodzenie blachy na poszyciu, a nie załamanie kartonu będące wynikiem złego formowania - sam nie wiem czy mi się to udało. Tu ciekawostka - jeżeli ktoś chciałby wykonać ten model z zamkniętym podwoziem - pokrywy komór nie pasują za bardzo do otworów w skrzydłach. Mi to obojętne, bo i tak spodu nie widać. Dodatkowo wprowadziłem też zmiany na końcówkach skrzydeł - lampki pozycyne w MiG-u-15 nie byly tak wielkie, zamalowałęm je i zrobiłem mniejsze, oczywiście z kleju introligatorskieo. Rurka pitota lekko wygięta, mogła też ucierpieć podczas lądowania. Klapy doklejone są w pozycji otwartej, widać je bardzo wyraźnie więc wydziergałem wszystkie otwory - opłacało się. Pominąłem natomiast wykonanie ich wnętrza, nie będzie tego widać.Talking about the broken wing - the photos clearly show that the right-wing is not straight, the construction of it is violated. As I read in the above-mentioned book, during landing, Gościniak's plane's wing hit the ground dangerously. To reflect the damage caused by hitting the ground, I cut and the framework (I modified it a bit) and set it in the right position. I also cut the sheathing a little from the bottom and from the inside, then bent it. The matter is somewhat complicated by the properties of the cardboard - it breaks and you have to be careful that the damage looks like damage on the sheathing, and not a cardboard break as a result of bad forming - I don't know if I managed it myself. Here's a curiosity - if someone would like to make this model with a closed chassis - the gear hatches covers do not fit actually into the openings in the wings. I don't care, because the bottom won't be visible anyway. Besides, I also introduced changes to the wingtips - the MiG-15's position lights were not that big, I painted them over and made smaller ones, of course with bookbinding glue. The pitot tube is slightly bent, it could also suffer during landing. Flaps stuck in the open position, you can see them very well, so I knitted all the holes - it was worth it.








MiG-15/Lim-2 był uzbrojony w 2 działka 23 mm po lewej stronie oraz działko 37 mm po prawej. To drugie, jak wspomniałem, nie będzie widoczne - na wszystkich dostępnych zdjęciach "1327" po lądowaniu jest ono schowane pod przechylonym na prawą burtę kadłubem. Wykonałem więc tylko jego osłonę. Na jedynym zdjęciu lewej strony kadłuba (raport CIA) widać, że górne działko ma nienaturalnie odchyloną lufę - prawdopodobnie uszkodzenie powstałe w wyniku uderzenia w ziemię. Nie widać nigdzie lufy dolnego działka - musiało zaryć w ziemię, na dioramie też będzie niewidoczne. Do wykonania luf posłużyła mi toczona lufa działka 20 mm, która została mi po jakimś innym modelu, zdaje się, że to MG-151. Podzieliłem ją na dwie części i uzbroiłem model.The MiG-15 / Lim-2 was armed with two 23 mm cannons on the left and a 37 mm cannon on the right. The second one, as I mentioned, will not be visible - in all available photos of "1327", it is hidden after under the fuselage tilted to the starboard side. So I only made its cover. The only photo of the left side of the fuselage (CIA report) shows that the upper gun has an unnaturally tilted barrel - possibly damage from ground impact. The barrel of the lower gun is nowhere to be seen - it must have burst into the ground, it will also be invisible on the diorama. To make the barrels, I used a turned barrel of a 20 mm cannon, which was left by some other model, it seems that it is the MG-151. I divided it into two parts and armed the model.

Na zdjęciach widać, że stery wysokości są wychylone w górę, więc musiałem je oddzielić (model nie przewiduje oddzielnych powierzchni sterowych). The photos show that the elevators are tilted up, so I had to separate them and position them properly (the model does not provide separate control surfaces). 



Zaobserwowałem także, że Lim Gościniaka, podobnie jak "346" Jareckiego nosi nieco inną szachownicę. Pola, które normalnie są kwadratowe mają "ścięte" rogi. Nie mam pojęcia i nie udało mi się ustalić dlaczego tak było. Jedynym potwierdzeniem tego, że mi się nie przewidziało na zdjęciach są kalkomanie produkcji Model Maker przeznaczone dla modeli maszyn uciekinierów. Poprawka w moim modelu była bardzo prosta do naniesienia - zamaskowałem odpowiednio taśmą i prysnąłem białą farbą.I also noticed that Gościniak's Lim, like Jarecki's "346", has a slightly different Polish Air Force checkerboard. The red fields are normally square-shaped, but here they have "cut" corners. I have no idea and I haven't been able to figure out why. The only confirmation that I did not foresee it is in the photos of Model Maker decals intended for models of fugitives' planes. The correction in my model was very easy to apply - I masked it with tape and sprayed it with white paint.



W kokpicie nie zmieniłem praktycznie nic poza tym, że dodałem ramki zegarów. Nie chciało mi się za nadto zagłębiać w przerabianie tej kabiny, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że jakbym zaczął, to musiałbym zrobić tam prawie wszystko od nowa.In the cockpit, I have changed practically nothing except that I added clocks frames. I did not want to delve too much into remaking this cockpit, because I realized that if I started, I would have to do almost everything from scratch there.


Ostatnim akcentem było wykonanie osłony kabiny. Tutaj pokusiłem się o wykonanie osłony we własnym zakresie. Wystrugałem kopyto z drewna, wyszlifowałem i zacząłem próby z folią. Za którymś razem udało mi się w końcu uzyskać efekt, z którego jestem zadowolony. Osłona musi być odsunięta, to przysporzyło jeszcze jednego małego problemu - autor chyba nie przewidział, że ktoś może chcieć zostawić otwartą kabinę i zaraz za tylną ścianą kokpitu, na poszyciu nadrukowane jest miejsce, w którym trzeba nakleić element będący odsuwaną częścią, coś jakby podstawą owiewki. Ogólnie to powinien być tam taki rowek czy szyna po której odsuwało się osłonę. Musiałem to jeszcze przerobić, bo w standardzie głupio wyglądało.The final touch was the manufacture of the cockpit cover. Here I tried to make the cover on my own. I poked the hoof out of the wood, sanded it, and began testing with the foil. One time I finally managed to achieve an effect that I am happy with. Because the cover must be moved aside, this caused one more small problem - the author probably did not foresee that someone might want to leave the cockpit open and right behind the rear wall of the cockpit, there is a place printed on the skin where you need to stick an element that is a sliding part, something like the basis of a cover. Generally, there should be a groove or rail on which the cover would slide. I still had to redo it, because it looked silly in the standard.





Budowa zajęła mi około miesiąca, ale w międzyczasie dłubałem też przy MiG-u-23. W wielu miejscach poszedłem na skróty i może nie do wszystkiego przyłożyłem się na maksa. Dodam jeszcze, że model jest pokryty warstwą błyszczącego lakieru. Pomijając mankamenty tego opracowania muszę przyznać, że dobrze się przy nim bawiłem. Podszedłem do niego na wielkim luzie i sporo eksperymentowałem. Model gotowy, więc teraz czas na dioramę. Do zobaczenia!It took me about a month to build it, but in the meantime, I was also doing the MiG-23 model. In many places, I took shortcuts and maybe not everything I did, was my best. I will also add that the model is covered with a layer of glossy varnish. Apart from the shortcomings of this design, I must admit that I had a lot of fun with it. I approached him very easily and experimented a lot. The model is ready, so now it's time for the diorama. See you soon!


Źródła/Sources:

The Secret MiGs of Bornholm, Dick van der Aart, Air Intel, 2016








2 komentarze:

  1. Ciekawa historia i jeszcze ciekawsza walka z kartonem.
    Wyjaśnienie ściętych narożników szachownicy. Na części maszyn malowano je od szablonu w 2 etapach: w pierwszym biały kwadrat (lub z białymi polami zachodzącymi na miejsce na pola czerwone); i w drugim - od jednego szablonu pola czerwone. Te ukośne paski to ślady po "mostkach" trzymających szablon w całości - tak jak widać zwykle na malowanych od szablonów cyfrach 8,9 czy 0. Czasem mechanicy uzupełniali ręcznie narożniki, a czasem nie przejmowali się tym.
    Znalazłem nawet to tu: https://pwm.org.pl/viewtopic.php?f=3&t=21686
    Co do srebrnego - w późniejszych czasach, przy okazji remontów często cały samolot (z natury srebrny) malowano na srebrno. Tracił wtedy różnorodność arkuszy :(.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ci bardzo za rozwiązanie tej zagadki! Przypuszczałem, że kształt pól na szachownicy mógł mieć np. właśnie takie pochodzenie, ale nie znalazłem żadnych dowodów na potwierdzenie moich domysłów. A teraz już wszystko jest jasne :)

    OdpowiedzUsuń