sobota, 2 marca 2013

Początek relacji z budowy - Supermarine Seafang F.32 (Orlik nr 10)

Do niedawna nie wiedziałem nawet o istnieniu tego samolotu. Wiedziałem o tym, że były morskie wersje Spitfire'a, jednak ta wersja rozwojowa legendarnego myśliwca była mi nieznana. Na model trafiłem przypadkiem w sklepie modelarskim. Spodobał mi się. Powody są banalne - podoba mi się sylwetka i kolorystyka. Zafascynował mnie do tego stopnia, że niedługo później trafił "pod nóż".


Na początek kilka zdań o samolocie. Seafang był przeznaczoną na lotniskowce wersją samolotu Supermarine Spiteful - ostatniej wersji rozwojowej legendarnego Spitefire'a. Seafang został oblatany już po zakończeniu działań wojennych, w 1946 roku. Brytyjskie Ministerstwo Lotnictwa złożyło w 1945 roku zamówienie na 150 samolotów tego typu, ale koniec wojny w Europie spowodował, że zamówienie zostało anulowane. Wyprodukowano tylko 16 maszyn tego typu. I pewnie dlatego nie wiedziałem o istnieniu "morskiego kła" :-)




Model został wydany w wydawnictwie Orlik, autorem projektu jest Łukasz Fuczek. Kleiłem już jego modele i wiem, że dobrze się je robi. W skład wycinanki wchodzą cztery arkusze z kolorowymi częściami i dwa arkusze offsetu. Ponadto dwie strony rysunków montażowych, opis konstrukcji i instrukcja oraz czarno-biały plakat w formacie A3 z ilustracją z okładki. Sympatycznie.






Klejenie zacząłem od przodu kadłuba. Model zaprojektowany jest "na dwie wręgi". Nie lubię tego rozwiązania, więc przerabiam na jedną wręgę z paskiem łączącym. Oto efekty:







Tutaj jest pewne niedociągnięcie. Nie zeszły mi się paski poszycia w dolnej części kadłuba. Przymierzałem wielokrotnie, ale zawsze wychodziło tak samo. Na szczęście w tamtym miejscu będzie chwyt powietrza, który zasłoni również miejsce, w którym podziały blach się nie spotkały ze sobą.


Później zabrałem się za środkową i tylną część kadłuba. Dwa segmenty za kabiną (te z bulajami) postanowiłem wzmocnić czarnym brystolem. Żeby było mocniejsze oraz żeby przez bulaje nie świeciło białym wnętrzem.






Łączenie dwóch ostatnich segmentów z lewej strony trochę się nie zgrało, jest mała szparka spod której wyglądają białe ząbki, to się zamaluje...:-)





Kabinka jest prosta i mało skomplikowana. Pozwoliłem sobie jedynie dodać niebieską butlę z tlenem (płaska mi kompletnie nie odpowiadała, jest na widoku). Mam zamiar również zrobić zegary w 3D, bo na tej tablicy prawie nic nie widać. Ale to później. Poniżej kilka zdjęć kabinowej rozsypanki, fotelika, celownika i reszty sprzętu:











Po wklejeniu do środka kabiny połączyłem ze sobą wszystkie segmenty kadłuba. Wewnętrzne burty kabiny trochę wystawały ponad poszycie i musiałem szlifować. Zdjęcia ujawniły, że te miejsca wymagają jeszcze poprawek.






Ważna informacja dla przyszłych sklejaczy tego modelu. Segment przed kabiną warto pomalować od wewnątrz albo podkleić kolorowym brystolem. Jak widać na załączonym poniżej obrazku, patrząc pod odpowiednim kątem można dostrzec cudownie białe wnętrze segmentu. Planuję rozciąć kadłub w miejscu gdzie przychodzą skrzydła żeby dostać się do środka pędzelkiem i trochę to poprawić.




Ciąg dalszy wkrótce :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz